Legendarny „Książę”, mistrz soulu, funky, rocka, jazzu i R&B nie żyje. Miał 57 lat. Wiadomość o Jego śmierci boleśnie przeszywa serca i dusze melomanów, którzy zawsze widzieli w nim uosobienie oryginalności i ekstrawagancji. Także wielkiej kultury estradowej.
Prince, a właściwie Prince Rogers Nelson, urodził się w 1958 roku. Jego rodzina należała do utalentowanych muzycznie, ale on, „Książę” , był samoukiem. W okresie trzech dziesięcioleci sprzedano ponad 100 mln płyt z Jego nagraniami.
Red. Maria Szabłowska powiedziała 21 kwietnia na antenie radiowej „Jedynki”: „(…) Po pierwsze powinniśmy go pamiętać za płytę „Purple Rain”. To było wielkie objawienie… To jest człowiek, który nie boi się prowokacji, nie boi się eklektyzmu, umie łączyć różne gatunki w sposób zupełnie mistrzowski. Jest też fantastyczny na estradzie…”
Czas teraźniejszy zastąpił czas przeszły. Prince, wokalista, gitarzysta i klawiszowiec, odszedł na zawsze. W sercach swoich wielbicieli pozostanie na zawsze, podobnie jak na zawsze rozbrzmiewać będą w naszej pamięci słowa jednej z Jego piosenek:
„(…) Kochanie, wiem, wiem, ja wiem. że czasy się zmieniają,
to jest czas, gdy wszyscy sięgamy po coś nowego,
to znaczy, że Ty też
mówisz, że potrzebujesz przywódcy,
lecz nie wygląda, byś mogła się zdecydować.
Sądzę, że lepiej już skończ z tym
i pozwól mi wprowadzić się w purpurowy deszcz…”
HENRYK GRYMUZA
Foto: billboard.com, treblezine.com