PAMIĘĆ...
Zmarł trzy lata temu. Pozostawił nas, Jego wiernych aż do bólu fanów, w smutku. Dlatego nie możemy zapomnieć o dzisiejszej 70 rocznicy Jego urodzin. To wielki geniusz sztuki estradowej obok Czesława Niemena i wielu innych artystów. Oni wszyscy w środowisku mojego pokolenia czynili wiele dobra. Także pierwiastek humanizujący był obecny w Jego lirycznych, nastrojowych piosenkach.
O ile dobrze pamiętam był Zbigniew Wodecki dwukrotnie w Jarosławiu na koncertach w Miejskim Ośrodku Kultury (obecnie JOKiS – przyp. HG).
Większość jarosławian zna jego życiorys i przebogaty repertuar. Godzi się jedynie przypomnieć, że związany był z Krakowem. Zmarł w Warszawie po długiej chorobie, jako pieśniarz, pianista i muzyk z wirtuozerią grający na skrzypcach związany był m. in. z PSM im. Zeleńskiego w Krakowie, „Piwnicą pod Baranami”, Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia. Występował z Ewą Demarczyk, Zdzisławą Sośnicką, Zenonem Laskowikiem. To oczywiście nie wszystko.
Podczas pogrzebu artysty z Wieży Mariackiej w Krakowie odegrany został legendarny utwór Armstronga „Whats a Wonderful World”.
W Jarosławiu przyjmowany był owacyjnie, a w naszych sercach pozostawił niepowtarzalną i wciąż nie kończącą się sympatię. Na autorskim zdjęciu: Zbigniew Wodecki na scenie MOK-u.
Posłuchajmy też jednego z jego utworów. Naprawdę warto…
HENRYK GRYMUZA
Zdjęcia: Grymuza, Wyborcza