Przyszła w terminie i pozwoliła na godne powitanie z udziałem jarosławian oraz easy riderów. Nad Sanem było radośnie. Bo ona, wiosna, wprowadziła nas w dobry nastrój. Nie trwał on jednak zbyt długo. Potem pojawiły się dni chmurne i gburne z opadami deszczu, śniegu
i gradu. I Święta mieliśmy chłodne, ale…
Ale natura się zreflektowała i w sobotę, 11 kwietnia, odwróciła anomalie tak, aby przywrócić podwyższoną do 20 stopni termikę i gwałtowne kwitnienie magnolii, stokrotek, fiołków i wszelkiego innego kwiecia. Każdy dzień przynosi teraz coraz więcej optymizmu, tylko u ludzi dotkniętych atrofią życzliwości wiosna przychodzi
z kwartalnym opóźnieniem, podczas gdy optymizm potrzebny jest hic et nunc.
Wystarczy spojrzeć w Niebo i pospacerować Grodzką lub Grunwaldzką, aby przekonać się, że idzie nowe. Obecni w mediach awanturnicy niech robią swoje. W końcu i u nich zakwitnie potrzeba budowania zachwytu nad dobrodziejstwem natury. Albowiem gapienie się w telewizor odbiera nam wiele wartości naszego życia.
A co, Mili Czytelnicy cieszy mnie najbardziej ? Światło, wyznaczające coraz dłuższy dzień. Jeden z myślicieli, niejaki Brown, powiedział kiedyś, że światło zmienia wszystko – z minuty na minutę - i jest niewyczerpalnym źródłem zadziwienia, piękna i radości. Takiej radości, jaka w sposób naturalny rysuje się na twarzy sportretowanej obok sympatycznego Smoka dziewczynki.
Tekst i foto: HENRYK GRYMUZA