UROK PIOSENKI FRANCUSKIEJ
Dla mnie piosenka francuska to przede wszystkim Charles Aznavour, Sacha Distel, Jacques Dutronc, Michel Sardou, Tete, Sylvie Vartan, Johny Hallyday, Edith Piaf, Joe Dassin, Mireille Mathieu, Vanessa Chantal Paradis, Indila, Serge Gainsbourg. Ten ostatni kompozytor i autor tekstów oraz śpiewak wspólnie z brytyjską wokalistką Jane Birkin nagrał i wykonał po wielekroć razy wspaniałą, intymną i erotyzującą, a zdaniem niektórych skandalizującą, piosenkę „Je t’aime”. To piękny i liryczny utwór, który w ograniczonej wersji był przez czas jakiś emitowany w zachodnich mediach.
Nic i nikt, żadna siła i żaden cnotliwy autorytet nie jest w stanie przekonać mnie, że piosenka francuska nie jest uosobieniem subtelności. Jest. Bo spójrzmy na poniższy fragment piosenki pt. „Je te Promets” wykonywanej ongiś przez Johny Hallydaya:
Obiecuję ci swoje ramiona, aby unosić twoje lęki
Obiecuję ci swoje ręce, abyś je całowała
Obiecuję ci swoje oczy, jeśli nie możesz już patrzyć
Obiecuję ci być szczęśliwym, jeśli nie masz już nadziei
Wierzę w to tak jak w ziemię
Wierzę w to tak jak w słońce
Wierzę w to tak jak dziecko
Tak jak można wierzyć w niebo
Wierzę w to tak jak w twoją skórę
W twoje ramiona, którymi mnie obejmujesz.
Paryskie „Niebo”. Tak zatytułowany był bardzo ciepły i wielce oryginalny program zaprezentowany 12 kwietnia przez Stowarzyszenie EM ART w Centrum Kultury i Promocji Jarosławia. Klawiszami fortepianowymi władał wytwornie Bernard Augustynowicz.
Na program złożyły się pieśni i tańce. Maestria artystyczna wykonawców zachwyciła i porwała zgromadzonych widzów, albowiem tak kunsztownego programu utrzymanego w klimacie francuskim jeszcze w tym miejscu nie było. Podziwiam tych szlachetnych jarosławian – nauczycieli i przedstawicieli różnych zawodów, którzy sprawili, że deszczowa wiosna jest polichromatyczna, niebo błękitne, a w głowie przemieszczają się pomiędzy poszczególnymi płatami mózgu odpowiedzialnymi za emocje takie piosenki jak: „Chans Elysee”, „A toi”, „Paryski Gawroche”, „Parysien tango”,”Padam… padam….” czy znany z interpretacji Dalidy evergreen „Gigi L’Amoroso”.
I fragmentem tej piosenki kończę reminiscencje ze wspaniałego koncertu (choreografia: Greta Wyczawska – Dubaj, reżyseria: Dorota Białek – przyp. HG):
Nadchodzi, Gigi l'Amoroso
Miłosny łakomczuch, oko aksamitne jak pieszczota
Gigi l'Amoroso
Zawsze zwycięzca, czasami bezlitosny,
Lecz nigdy bez czułosci
Wszędzie była zabawa kiedy śpiewał:
"Zaza, luna caprese, o sole mio".
TEKST I FOTO: HENRYK GRYMUZA