6 czerwca w kalendarzu świąt nietypowych figuruje jako Międzynarodowy Dzień Pocałunku. Myślę,
a nie jestem w tym myśleniu osamotniony, że takie święto ma swoje uzasadnienie. Bo całowanie jest naturalne, potrzebne, a ponadto rozwija emocje, które potem mają swój ciąg dalszy przez długie lata.
Z całowaniem bywa różnie. Ma ono niekiedy oficjalny charakter (patrz : Gierek – Breżniew), ale najczęściej jest nieoficjalne, ale za to spontaniczne.
I szczere. I radosne. I bardzo motywujące. Kto potrafi i chce całować ten jest mistrzem nad mistrzami. Pocałunek to, Drodzy Czytelnicy, najcudowniejszy sposób zachowań pozawerbalnych. Taka komunikacja między dwojgiem ludzi (trójkąty i inne wielokąty zdecydowanie wykluczam – przyp. HG) wzmacnia jakość serdeczności, bliskości i intymności. Cóż, jeśli nie intymność , jest nam w życiu najbardziej potrzebne.
Jeden z portali pisze, że powinniśmy się zastanowić w jaki sposób i z kim należy wymieniać pocałunki oraz podaje, gdzie najlepiej całować. W policzki, w usta, a może objąć tym zachowaniem inne zakamarki naszej cielesności…?
Każdy potrafiący całować wie najlepiej jak
i gdzie to robić. W parku, na ulicy, na plaży…
Dobrze, że jest takie święto. Dobrze, że ono każe nam koncentrować się na postawach dobrych przy równoczesnym dystansowaniu się od świata zainfekowanego złością, agresją, nietolerancją i nienawiścią. Pocałunek nie zna granic, nie zna też podziałów. Jednoczy i potwierdza temperament oraz kosmiczną siłę uczuć.
Tekst i foto: HENRYK GRYMUZA