ELVIS PRESLEY. PAMIĘTAMY…
Leży przede mną singiel Elvisa wydany przed laty przez RCA. To krążek z utworami „Heartbreak Hotel” na jednej i „I was the One”na drugiej stronie. Spoglądając nań towarzyszy mi przekonanie, że jestem jednym z wielu kolekcjonerów analogu z żywym głosem artysty.
40 lat temu, 16 sierpnia 1977 roku ten wybitny artysta odszedł na drugą stronę Tęczy. Pamiętam informację podaną w radiojedynkowym „Popołudniu z Młodością”. Wiadomość zza Oceanu wielce nas zasmuciła, albowiem Elvis Aaron Presley był wykonawcą, który mojemu pokoleniu aplikował entuzjazm. Ten entuzjazm, który „kręcił się” poza polityką, ideologią i tymi smutasami, którzy ośmielali się aplikować nam socrealizm pod różnymi postaciami.
To już cztery dekady, kiedy nie ma Go w realnym świecie sztuki. To także cztery dekady wdzięcznej pamięci o tym, że był i śpiewał dla nas…
HENRYK GRYMUZAZdjęcia: amazon co.ok, Vorply, ganlob.com