Mariusz Wlazły od 2008 do 2014 roku nie znajdował się na liście powołanych zawodników do reprezentacji. Wiele osób związanych z siatkówką zadawało sobie to pytanie – dlaczego jeden z najlepszych atakujących na świecie nie gra w biało-czerwonej koszulce?
Odpowiedź jest bardzo prosta i podobna do tej, którą można było zauważyć na boiskach piłkarskich w okresie rządów Grzegorza Laty – wszystkiemu winien był PZPS. Konflikt Wlazłego ze związkiem trwał prawie cztery lata, ale wszystko zaczęło się w 2006 roku, kiedy podczas Mistrzostw Świata rozgrywanych w Japonii Wlazły miał problemy ze skurczami mięśni, które nie pozwalały mu na prawidłowe funkcjonowanie, przez co cały turniej grał na blokadzie. Związek po zakończeniu Mundialu w ogóle nie przejął się problemami zdrowotnymi wicemistrza świata. Skontaktowano się z nim dopiero w maju 2007 roku przed kwalifikacjami do igrzysk w Pekinie. Nie zapytano się go o zdrowie, ale wydano rozkaz, aby pojawił się na zgrupowaniu kadry. Sytuacja powtarzała się przez cztery lata.
Wlazły tylko dzięki pomocy PGE Skry Bełchatów, klubu, w którym grał, był w stanie reprezentować nasz kraj. Za każdym razem kiedy zbliżał się okres reprezentacji PZPS przed każdym turniejem obiecywał Wlazłemu pomoc, jednak nigdy jej nie otrzymał. Sytuacji nie zmieniło ani oświadczenie wydane przez polskiego atakującego, ani konferencja prasowa. Dzięki prezesowi Mirosławowi Przedpełskiemu ośmiokrotny mistrz Polski podczas sezonu PlusLigi w kilku halach był witany gwizdami oraz obelgami, a w Internecie na jego temat pojawiało się wiele negatywnych opinii.
Dopiero w 2014 roku, gdy stery w reprezentacji objął Stephane Antiga, Wlazły zdecydował się na powrót do kadry. Jak zdobyć jackpota
w Energy Casino wie każdy obstawiający gracz, a jakie to czucie wrócić do kadry po takich przeżycia wie tylko Wlazły. Jak się okazało po wydanym przez 34-letniego atakującego oświadczeniu, w związku zaczęło się wszystko układać. Dzięki niemu siatkarze nie muszą się martwić
o to, czy w razie kontuzji otrzymają pomoc. Walka Wlazłego o godne prawa dla reprezentacji się opłaciła, a we wrześniu 2014 roku został on autorem ostatniej akcji dającej złoty medal Mistrzostw Świata. Ten, który kilka miesięcy wcześniej był niesłusznie wygwizdywany przez kibiców, okazał się bohaterem Biało-Czerwonych, których razem z pomocą pozostałych kadrowiczów doprowadził do największego sukcesu w siatkówce
w ostatnich latach.
Kto wie, jak zakończyłby się ten turniej, gdyby PZPS nadal zamiatał każde problemy pod dywan. Mariuszowi Wlazłemu można dziękować nie tylko za zdobyte medale, ale za to, że dzięki jego poświęceniu, obecnie gra dla reprezentacji Polski to zaszczyt, który nie jest przysłonięty kiepską organizacją PZPS-u.