Z całą pewnością Hellada była z niego dumna. Z całą pewnością był postacią, która, także w sercach Polaków znajdzie należne miejsce. I w pamięci. To teraz Jemu świat powinien zaintonować „Goodbye my love, goodbay”. Artysta zmarł w nocy z soboty na niedzielę w Atenach.
Kryształowy głos. Głos bardzo dynamiczny. To był Jego atrybut. Głos ten nie pasował do Jego dostojnej sylwetki. Ale w życiu nie chodzi o integralność wszystkich walorów. Tu liczy się przede wszystkim pierwiastek dobra, którym obdarzał miliony słuchaczy. W tym szczególnym momencie zastanawiam się jak wytwornie
i wybornie wypadłby Jego wspólny występ z Czesławem Niemenem. Teraz nadarza się okazja wyjątkowa. Gdzie ? Tam, gdzie Nieboskłon otwiera bramy Nieba.
Dzięki swojemu talentowi
Demis Roussos budował głęboką tożsamość z człowiekiem. Z tym, który utracił miłość i z tym , który wytrwale podążał za uczuciami. Jestem przekonany, że niejeden z Czytelników naszego Portalu umieści winyl w gramofonie by – tak jak za dawnych lat – wysłuchać na nowo
„House of the Rising Sun” (z repetuaru Animalsów – przyp. HG),
„My Only f
ascination”, „Adagio” czy “My Friend the Wind”, “My Reason”,” Lovely Lady of Arcadia”.
Założył zespół „Aphrodite’s Child”. Wiele projektów artystycznych zrealizował wspólnie z Vangelisem. Obaj twórcy stworzyli dzieło muzyczne do obrazu filmowego „Rydwany ognia” uhonorowane wieloma Oscarami.
Artysta wystąpił w 2006 roku na Międzynarodowym „Sopot Festival”. W trzy lata później wydał kolejny imponujący album opatrzony tytułem : ”Demis”.
Urodził si e w Egipcie, zmarł w stolicy Grecji po długiej chorobie nowotworowej. Aniołom trzeba dziękować na zapas za to, że poniosą Go na skrzydłach do Nieba.
HENRYK GRYMUZA
Fot.
www.zetgold.pl, caraotadigital.net