Nie mam wątpliwości, że jarosławianie kochają swoje miasto. Ufam, że jest to uczucie piękne, wierne i niepowtarzalne. Bo nasza „mała ojczyzna” integruje
w sobie radość i atencję dla dziejów miasta. A dzieje te zaklęte są w murach, dostojnych włoskich kamienicach, karawanserajach i podziemnych trasach przeznaczonych do zwiedzania. Sobotnia „Noc zwiedzania Rynku” i „Noc Muzeów” dostarczyły nam takich przeżyć, których mogą pozazdrościć mieszkańcy wielu innych miast Polski,
w których pejzaż wpisuje się w przeważającej mierze architektura socrealizmu.
Ciepły wieczór i chłodna noc. Jeden z muzyków występujących podczas koncertu gitarowego na dziedzińcu Muzeum - Kamienicy Orsettich powiedział: Dziwne są te jarosławskie anomalie pogodowe. Jest zimno, a gorąco.
Nie odważę się przedstawić w krótkiej relacji tego, co działo się tej nocy. Zacznę jednak od końca. „Gitarowa Noc”, która została zorganizowana przez dyrektora Muzeum Jarosława Orłowskiego (sic !) sprawiła, że niespotykana maestria władania wiosłem i perkusją – finezyjna, dynamiczna, technicznie niemożliwa do naśladowania – była prawdziwym odlotem do miejsc, gdzie flamenco i inne klimaty budzą człowieka do nowego życia. Greckie Muzy, z Erato na czele, zaszyły się w tylnej części dziedzińca
i w milczeniu podziwiały artystów z USA, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Polski.
Ale w tym programie, gdzie pod dachami kamienic i pod dachem Nieba udekorowanym gwiazdami, było tyle atrakcji, ile ciał Niebieskich w gwiazdozbiorze Wega,
Przewodnicy oprowadzali chętnych szlakiem wielokulturowym i podziemnymi korytarzami. Inni jarosławianie podziwiali panoramę miasta z galerii wieży ratuszowej ,
a jeszcze inni odwiedzali Stowarzyszenie Miłośników Jarosławia. Dla miłośników Melpomeny oferty teatralne przygotowali młodzi artyści, który pracują pod kierunkiem Pawła Sroki i miłośnicy sceny z Akademii Trzeciego Wieku.
Tej nocy było wszystko - muzyka dawna połączona z tańcowaniem na Podcieniach, zwiedzanie Muzeum , próby zmierzenia się z dumnymi rycerzami III Japońskiego Oddziału Piechoty Najemnej, stare , imponującą formą i duchem czasu, pojazdy samochodowe i motocykle, przejazdy bryczką, słuchanie hejnału jarosławskiego wykonywanego trzykrotnie z wielką wirtuozerią przez muzyka Franciszka Lotycza.
Do Jarosławia przybyli członkowie Konfraterni św. Jakuba ze Lwowa, goście z Węgier i Niemiec. W gronie tych ostatnich był naukowiec , neuropatolog dr Zbigniew Rap, który posiada głębokie rodzinne związki z Jarosławiem. Dr Rap mieszka w Huttenbergu. Ze szczerą radością powiedział mi o głębokiej miłości do miasta Kostków, Sobieskich i Ostrogskich.
Jak było tej nocy ?. Niech w skromnej odsłonie opowiedzą Państwu o tym poniższe zdjęcia.
Tekst i zdjęcia: HENRYK GRYMUZA