Po pierwsze - ukłony dla Artysty. Po drugie - słowa wdzięczności dla Dyrekcji Centrum Kultury i Promocji. Po trzecie – atencja dla wspaniałej publiczności. 23 września Artur Andrus wprowadził nas na drogę wyzwolenia z głupoty i niemocy tkwiącej w niektórych polskich środowiskach społecznych, politycznych i opiniotwórczych.
Przełom lata i jesieni. Ciepły nadzwyczaj wieczór i to niezwykłe doświadczenie. Artur Andrus – o czym można było się przekonać podczas wieczoru autorskiego Artysty u Attavantich – jest człowiekiem z turbodoładowaniem. Pozwala nam w pełni dystansować się od ponuractwa i absurdów świata naszego powszedniego. Widzom z Jarosławia i innych środowisk zaaplikował dawkę wykwintnego humoru. I humor ten, i śmiech głęboki i aurę tego spotkania zapamiętamy na wieki całe.
Niezwykły talent. Facet, który w minucie potrafi wydobyć kilka anegdot i udrapowanych humorem wierszy. A minut tych było podczas tej, jedynej w swoim rodzaju interakcji, co najmniej dziewięćdziesiąt. Mówił artysta o swoich twórczych relacjach z Marią Czubaszek, Piotrem Bałtroczykiem, Leszkiem Poniedzielskim (logo listopada w swobodnym rozumieniu AA – przyp. HG) i Stefanią Grodzieńską. Mówił o tym jak tłumaczył teksty utworów z francuskiego na polski, tego pierwsze języka nie znając, o deliberacjach mailowych ze słuchaczami i o najprostszych okolicznościach dających impuls do krotochwilnego tworzenia.
Panie Arturze - dzięki składam. Trwam w nadziei, że będzie Pan nadal rozwijał w rodakach pozytywne wibracje. Na przekór złu, głupocie i indolencji.
Tekst i foto: HENRYK GRYMUZA