JAK SMAKUJĄ TE CHWILE ?
Nie ukrywam, że byłem ciekaw jak smakują te chwile z „Miastem Sztuki” na jarosławskim placu św. Michała. Po serii udanych edycji tego projektu w poprzednich latach mogłem przypuszczać, że będzie super primo extra sort. I nie zawiodłem się…
Przedsięwzięcie jednoczy najwytrwalszych wielbicieli sztuki z pieśnią na należnym miejscu. Kiedy koncert piosenek o miłości otwierał swoje podwoje we wtorek (12.07) przed dziewiętnastą , przysiadły się do mnie Erato i Polihymnia. Radość moja była tak wielka jak turbodoładowanie zorientowane na najczulsze strony emocjonalne. Niewtajemniczonym przypomnę, że Muzy od dobrych paru lat polubiły miasto Kostków, Sobieskich i Zamoyskich. Znalazły lokum przy attyce u Attavantich. Droga z Hellady do Jarosławia jest daleka. Zawsze, kiedy tu przylatują robią sobie przystanek w stolicy Austrii, aby tam oddać się percepcji dobrej klasyki i kameralistyki.
U was w Jarosławiu – powiadają dumne niewiasty mitologiczne – dzieje się wiele, a to, co realizuje z wielkim uporem i zaangażowaniem Eliza Szulińska każe z nadzieją myśleć o humanizującej roli sztuki. Trudno nie zgodzić się z tą konstatacją, albowiem E. Szulińska przenosi na jarosławski grunt swoje pomysły zainspirowane między innymi kursami we Francji.
Zanim do klawiszy zasiadł Aleksander Koziński prezes Stowarzyszenia Artystów EUFORIS oznajmiła słuchaczom przybyłym na koncert: Naszym marzeniem jest, żeby w ciągu najbliższych kilku lat mieszkańcy Jarosławia nie tylko chętnie uczestniczyli w takich wydarzeniach jak dzisiejszy koncert, ale też aby stali się artystami, aby zaczęli tworzyć i zaczęli marzyć, a także, aby zaczęli odkrywać w sobie talenty i wielką radość, jaką daje uprawianie sztuki.
Te słowa powinni zachować w sercach wszyscy mieszkańcy Jarosławia. A wtorkowy koncert ? Był wydarzeniem, które zostanie w nas na długo. Na plenerowej scenie usłyszeliśmy Izabellę Kurlandę, Bartosza Jakubowskiego, Julię Pawłowską i Martę Maj.
Zachwyt nad songami Wasowskiego i Przybory, Mc Coya, Moranda, Manciniego, Marlowa, Scotta, Grzesia Turnaua i wielu innych mistrzów słowa i kompozycji przebijał się do atmosfery nasyconej euforią i sprawił, że ten wtorek otworzył w moim mieście wielkie dobro. Były bisy, a jakże, a ja będę przez kolejne noce śnił o mistrzowskim wykonaniu „Sunrise, sunset”.
Tekst i foto:
HENRYK GRYMUZA