23 września zjawiła się astronomiczna jesień. Chłodna, wietrzna i taka niezdecydowana. Nocą kasztanowce zrzucają ciemnorude i brązowe nasiona, które niczym krótkofalowiec alfabetem Morse’a wystukują nieznane , ale bardzo donośne, kody.
Jesieni, bądź dla nas dobra… ”Tak ongiś śpiewali Trubadurzy. I chyba w tym pragnieniu było oczekiwanie niezmiennego standardu aury. Ale w naturze prawie wszystko się zmienia. Pory roku, barwy przyrodniczego entourage, zapach. Ważne wszakże jest to, aby lato, które ustąpiło miejsca złotawej i kruchej jesieni, nie osłabiło w nas optymizmu i temperamentu, aby nie zdejmowało z naszych twarzy uśmiechu. Tylko patrzeć jak cynober i sepia pojawią się rychło w polu naszego widzenia, aby potem dać się bezwolnie pobielić kolejnej porze roku.
Czesław Niemen Tuwimowe słowa o jesieni („Wspomnienie”) włączył do swojego lirycznego repertuaru. Kiedy deficyt światła będzie osłabiał naszą kondycję intelektualną , wtedy sięgnijmy po krążek, który spowoduje przyśpieszone serca bicie:
„Mimozami jesień się zaczyna
złotawa, krucha i miła.
To ty, to ty jesteś ta dziewczyna,
która do mnie na ulicę wychodziła.
Od twoich listów pachniało w sieni,
gdym wracał zdyszany ze szkoły,
a po ulicach w lekkiej jesieni
fruwały za mną jasne anioły…”
Aniołom trzeba dziękować na zapas. Za barwy jesieni, za zapach ognisk, za gorejące wrzosowiska.
Tekst i foto: HENRYK GRYMUZA