PAMIĘTAMY BOBA…
I to nie dlatego pamiętamy, że tak wypada, ale dlatego, że należy. Bo on, Bob Marley, wprowadził do kultury masowej niemałą cząstkę swojej osobowości i klimatów typowych dla środowiska jego pochodzenia. W tym momencie chciałoby się zawołać w stronę Niebios: „reggae to jest to !!!”
6 stycznia minęła 70 rodzina urodzin artysty. Bob Marley, artysta i śpiewak z Jamajki utwierdził nas
w przekonaniu, ze obok rocka, jazzu i undergroundu jest cos więcej. Coś, co można szczerze pokochać i trwać
w tej miłości na zawsze. Nic przeto dziwnego, ze klimaty reggae były popularne także w Polsce. W naszym mieście przez kilka lat funkcjonowała kapela „G’rassta”, która dostarczała nam taki poziom radości, który porównywalny może być tylko z turbodoładowaniem.
Bob Nesta Marley, przyszedł na świat w Nine Mile, zmarł przeżywszy lat trzydzieści sześć w Miami. Na antenie radiowej powiedziano, że „Bob Marley był tym dla muzyki reggae czym – nie przymierzając – Miles Davis dla jazzu”. Znajduje się na jedenastej pozycji stu najwybitniejszych artystów wszechczasów popularnego periodyku „Rolling Stone”.
Był legendą, która wciąż inspiruje nas do twórczego działania. Marleyowi kultura muzyczna zawdzięcza popularyzację ruchu Rastafari i panafrykanizmu. Zauroczył nas wieloma przebojami, a przede wszystkimi takimi evergreenami jak: “I Shot the Sheriff", "Iron Lion Zion", "Is This Love","Satisfy My Soul", "So Much Trouble in the World", "Jamming", "Lively Up Yourself", "Natural Mystic".
Marley powiedział kiedyś: “Ludzie, którzy próbują uczynić ten świat gorszym, nie biorą sobie wolnego dnia”. Piszący te słowa podziela tę konstatację w pełni.
HENRYK GRYMUZA
Foto: wallfor.net