Polskie kino jest o niebo lepsze niż polska polityka. Dostarcza wielu emocji i orientuje widzów w stronę, gdzie mądra i dojrzała refleksja spotyka się z bolesnym niekiedy doświadczeniem,
a doświadczenie utrwalone na celuloidzie lub nośniku cyfrowym sankcjonuje prawdę.
Wiadomość z Los Angeles napawa dumą. „Oscar” dla filmu Pawła Pawlikowskiego nie tylko cieszy. To największe trofeum sprawia, że pozytywnie zakręcenie fani kina ojczystego nabierają takiej energii intelektualnej, którą można porównać z turbodoładowaniem.
Zawsze wierzyłem w polskich mistrzów sztuki filmowej. I stało się. Dr Karol Jachymek, filmoznawca ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej 23 lutego w wywiadzie dla radiowej „Jedynki” oznajmił: Oscar w kategorii „film nieanglojęzyczny” jest też odbierany jako nagroda dla kinematografii narodowej - dla kraju, z jakiego ten film pochodzi”.
Nagroda Akademii Filmowej dla filmu znad Wisły to niewątpliwie ukoronowanie długich oczekiwań, bowiem dziesięciokrotnie polskie filmy walczyły o „Oscara” dla najlepszej produkcji nieanglojęzycznej.
Radość, szok, strasznie dużo uczuć – powiedział reżyser filmu. - Fajnie, lubię ten film. Ten film wygrał, reprezentuje typ kina, który jest inny, który trzeba popierać i podtrzymywać i kultywować.
HENRYK GRYMUZA
Foto: Grymuza, http:artsfuse.org