Nieczęsto zdarza się, aby Niebo dotykało radośnie Ziemi w bliskości równoleżnika, na którym położony jest Jarosław. Do rzadkości należą również peregrynacje przeuroczych Muz.
Z Olimpu do tego nadsańskiego grodu daleko. Ale gdy w Domu u Attavantich pojawia się zjawiskowa Katarzyna Jamróz wszystko staje się jasne…
11 września w Sali Lustrzanej oddychano z trudem. Bardzo liczne (sic !) grono wielbicieli talentu krakowskiej artystki wypełniło szczelnie to miejsce, w którym daje znać o sobie Europa i Japonia, oraz Bliski Wschód i Ameryka. Rzeczą zrozumiała jest fakt, że najczęściej w tym udrapowanym koegzystencją wielu kultur magicznym miejscu występują Polacy.
Wieczór, o którym mowa, był zaprzeczenie głoszonej przez głupców tezy o tym, że… „ żyjemy w czasach, których nikt nie chce”. Wręcz przeciwnie – reanimacja dawnych klimatów w obecnej rzeczywistości sprawia, że pomimo absurdów , które nas z różnych stron nawiedzają, nasza duchowość jest wciąż taka sama. Nikt nie odbierze nam prawa do wyrażania radości z powodu istnienia innych osób. Nikt też nie jest w stanie spetryfikować naszej wrażliwości estetycznej. A wszystko to dzięki szlachetnym ludziom sceny. Tej aktorskiej i tej piosenkarskiej.
Słowa wdzięczności i ukłony najniższe należą się Towarzystwu Miłośników Lwowa i Kresów Południowo – Wschodnich za możliwość powrotów do Lwowa i Brzeżan, do Stanisławowa i na Podole, także do tych miejsc, gdzie w sposób trwały dali znać o sobie Żydzi, Paryża w wydaniu K. Jamróz nie wyłączając.
Katarzyna Jamróz, piękna jak Kasjopea i zachwycająca jak Wenus, pokazała nam, że warto i należy pamiętać o tych miejscach , które tworzyły niepowtarzalną aurę i o tych ludziach, którzy Polskę traktowali jak swoją Ojczyznę. Dlatego w swoim repertuarze umieściła takie songi jak: „Miasteczko Bełz”, „Ta jedna łza:, „Az der Rebe Tanzi” itp. Na jednej ze stron internetowych można przeczytać także: „(…)Śpiewając najpiękniejsze pieśni żydowskie, Katarzyna Jamróz przenosi nas w piękny, zapomniany już świat z obrazów Chagalla, wzrusza, opowiadając historie rodem z krakowskiego Kazimierza, a momentami bawi do łez, ukazując specyficzny dość humor towarzyszący, mimo różnych życiowych trudności , bohaterom tych dalekich i bliskich muzycznych podróży”.
Katarzyna Jamróz jest aktorką o przecudnej urodzie. A uroda ta pozostaje w symbiozie z niezwykłym aktorskim i śpiewaczym talentem. I ta wspaniała interakcja z publicznością - naturalna i tempera mentalna. Za to, że jest sobą, za to, że sięga do wspaniałego repertuaru, za to, że wprowadza nas do krainy łagodności, jarosławianie obecni na recitalu nagradzali ją niekończącymi się oklaskami.
A jakże wytwornie zaprezentowała się w roli Edith Piaf wykonując specjalnie dla jarosławian słynne „Padam padam” oraz takie evergreeny jak: „Mon Dieu”, „Milord” czy „Vien en Vien”
Zawodowo związana jest między innymi z Jackiem Cyganem i Leopoldem Kozłowskim. Sercem – na pewno z Krakowem i… Jarosławiem. Bo to jest prawdziwa i naturalna eksplozja wdzięku oraz mistrzowskiego aktorstwa i radości.
Tekst i foto: HENRYK GRYMUZA