Czterdzieści cztery lata temu (18.09.1970) zmarłw Londynie
Jimi Hendrix. Był idolem mojego pokolenia. Jego głos i brzmienie gitary, którą odpływał w nieznane piękne rejony, wciąż towarzyszą Polakom. Z tego powodu i z tej przyczyny w stolicy Dolnego Śląska od paru lat organizowany jest niezwykły happening poświęcony jego pamięci. To konkurs polegający na interpretacji „Hey Joe” przez tysiące entuzjastów gitary.
W tym roku przekroczono rubikon rekordu Guinessa.
Jimi był fajnym facetem i odlotowym muzykiem. Wydobywał ze swojego strunowego wiosła akordy, które stawiały nas w pozycji zasadniczej i paraliżowały nerwy. I takim go zapamiętamy.
Urodził się w Seattle jako James Marshall Hendrix. Odnosił liczne sukcesy artystyczne w Europie i za Oceanem. Kochał i był kochany. W pieśni opatrzonej tytułem „Purple Haze” podkreślał między innymi:
„ Purpurowa mgiełka wszędzie dookoła
Nie wiem czy idę do góry czy na dół
Jestem szczęśliwy czy smutny?
Cokolwiek to jest, ta dziewczyna rzuciła na mnie czar…”
Był fajnym facetem i odlotowym muzykiem…
HENRYK GRYMUZA