FELIETON
Stoi w tym miejscu od co najmniej siedemdziesięciu lat. Postument,
a na nim Ukrzyżowany. Tuż obok, każdego dnia, przemieszczają się tysiące osób. Piszący te słowa także mu się kłaniał. Wtedy gdy mieszkał w osiedlu tuż obok i udawał się do podstawówki a następnie, kontynuując dalszą edukację, do Technikum Geodezyjnego.
Ulica 3 Maja jest ruchliwa i głośna. I zmienia się, a wraz z nią przeobrażeniom ulega otoczenie. Tylko Szpital posadowiony naprzeciw jest wciąż ten sam i takie same rosną w pobliżu bzy, akacje i czeremchy.
Chrystus z jarosławskiej ulicy był i jest milczącym świadkiem małych i wielkich zdarzeń. I zapewne pamięta jak z rówieśnikami tuż obok kopałem na asfalcie piłkę. Między blokami funkcjonowało nieformalne boisko. Dwie cegłówki wyznaczały szerokość bramek, za to piłka była najprawdziwsza, skórzana.
Chrystus spoglądał na lud roboczy udający się z „Jarlanu” na pierwszomajowe wiece. Czerwienią emanowały flagi i szturmówki. A cóż powiedzieć o wojskach sowieckich, które od strony Lwowa przez Przemyśl, Jarosław, obok Krzyża właśnie, udawały się na manewry wojsk Układu Warszawskiego do NRD i Czechosłowacji. Spoglądał Ukrzyżowany także na przepiękne tabory cygańskie przemieszczające się po Polsce - po Jarosławiu także. Szpalery jarosławian nie kryły zachwytu nad urokiem konnych wielokolorowych wozów z ogromnymi oknami przez które widać było bieluchne, po mistrzowsku haftowane poduszki i pierzyny. Przy każdym wozie psia buda z tyłu, z przodu zaś woźnica o śniadej cerze i sumiastym wąsie. Teraz takie niezwykłości podziwiać można w Skansenie Taboru Cygańskiego w Tarnowie.
Nie ma już wędrujących Cyganów. Sowieci wrócili do siebie, a Chrystus wciąż w polu widzenia spotyka ludzi. Radosnych i smutnych, kołyszących się na nogach i tych, którzy zakochani w sobie nawzajem wymieniają pocałunki. To jednak nie wszystko. Spogląda z Krzyża na tych, których wiozą na sygnale do Szpitala i na tych, którzy nie zapominają zdjąć przed nim nakrycia głowy. Pod Krzyżem każdego dnia starsza kobieta pielęgnuje kwiaty. To pani Maria, którą od czasu do czasu zmieniają sąsiadki.
Z metrowego cokołu widzi zlokalizowany we wschodniej części miasta Kościół pw. Chrystusa Króla. Stamtąd wieczorem dobiegają nabożne pieśni i muzyczne akordy koncertowe.
Stoi w tym miejscu od co najmniej siedemdziesięciu lat. Łączy pokolenia, emanuje dobrocią, ale powstrzymuje emocje. Bo dobry jest. Rozważny jest. I wciąż ze spokojem zatrzymuje czas. Między snem
a dniem wita jarosławian w ciszy głębokiej. Bo cisza jest mądrościąi ma wiele znaczeń.
HENRYK GRYMUZA